Frydmańscy gimnazjaliści nad polskim morzem
Relacji dzień pierwszy
Jak wszystkim doskonale wiadomo, frydmańscy gimnazjaliści po trudach egzaminacyjnych zasłużenie wypoczywają nad Bałtykiem. Jesteśmy w posiadaniu niezmiernie ciekawej relacji autorstwa Marty.
Archiwum wypadków nadmorskich: Wojaży dzień pierwszy
23.04.2018
Dzień zaczął się wcześnie. Z naciskiem na bardzo wcześnie. Na wpół śpiący gimnazjaliści doczłapali na miejsce zbiórki, taszcząc ze sobą ekwipunek niezbędny do godnego przeżycia najbliższych kilku dni. Po wpakowaniu ciężkich bagaży uczniowie bez zbędnych ceregieli wtarabanili się do autokaru.
Podróż sama w sobie była ciężka. Po trzynastogodzinnej jeździe, bogatej w splot niecodziennych i przeróżniastych wypadków, grupa dotarła do Władysławowa. Od razu po wydostaniu się z nieszczęsnego środka lokomocji rozpoczął się wyścig do przydzielonych pokoi. Wszyscy, bez wątpienia wszyscy (nawet ci hojnie obdarzeni przez los niezrównanymi pokładami cierpliwości, wytrzymałości i samozaparcia) już podczas dłużącej się drogi tęsknie wzdychali do ciepłego łóżka i miękkiej poduchy. Większość nie zwlekała i odrzuciła marzenia na później, zadowalając się twardym fotelem oraz zimną szybą miast poduszki. Szczęśliwi ci, którzy pod pachą przemycili choćby najmniejszą podusię, czy też przykrótki kocyk. Ci bowiem nie zdają sobie sprawy, czym obolała szyja jest dla reszty ciała. Nie dziwne więc, że od razu po dostaniu się do sypialni, udręczeni podróżnicy rzucili się na łeb na szyję w stronę łóżek. Po króciutkim zakwaterowaniu i zjedzonym obiedzie wycieczkowicze wyruszyli na spacer. Plaża stała się miejscem profesjonalnych sesji zdjęciowych. Wszystkie jej zakamarki zostały spenetrowane i dogłębnie zbadane, a później wykorzystane. Czasochłonne prace zaowocowały wytrawnej jakości zdjęciami i filmami. No cóż, pamięć ludzka zawodzi, a co do elektronicznych przechowywalni multimediów zawsze można mieć większe nadzieje. Gdy uczniowie już nasycili się nadmorskim powietrzem i widokami, wrócili do ośrodka wypoczynkowego, by zjeść kolację i odpocząć. Jak na wzorcowych gimnazjalistów przystało, wieczorne praktyki obyły się bez większych incydentów i katastrof, jakich każdy przezorny i rozsądny wychowawca mógł się spodziewać. Wycieńczeni wycieczkowicze położyli się do łóżek, w spokoju trawiąc poniedziałkowe rewelacje.
W taki oto sposób dzień pierwszy klasowej wycieczki nad morze pod przewodem Pana Tomasza i Eugeniusza Brzyżków dobiegł końca. Następny dzień był już tuż tuż, morze za rogiem, a spragniona wrażeń gromada uczniaków wypoczywała, by być gotowymi na nadchodzące wielkimi krokami jutro.
Marta
Relacji dzień drugi
Archiwum wypadków nadmorskich: Ekspedycji dzień drugi
24.04.2018
Cisza… Pozornie niezmącona żadnym, nawet najcichszym szmerem. Lecz jeśli się wstrzyma oddech i uważnie posłucha, do uszu dotrze niski odgłos pochrapywania i dźwięk kapiących kropli wody. Godziny mijały, noc powoli przeszła w dzień. Dochodziła godzina czwarta rano. Zważywszy na porę i ścisłe nakazy, nikt nawet nie pomyślał o pobudce. Pokój opiekunów z całkowitą pewnością nie był wyjątkiem – cicho jak makiem zasiał. Tam, na wysokiej szafie leżał stos uczniowskich telefonów. Mając na uwadze dobro podopiecznych, nauczyciele postanowili zadbać o ich sen. Kiedy tylko zegary wskazały godzinę czwartą rano, a słońce poczęło przebijać się złocistymi promieniami przez obłoki, w nauczycielskim pokoju rozpętały się iście dantejskie sceny. Naraz z kilkunastu telefonów rozległy się głośne dźwięki alarmów. Opiekunowie jak poparzeni zerwali się z posłań, będąc na wpół jeszcze śpiącymi szukali remedium na tę nieustanną kakofonię. Gdy już im się to udało, jak możemy przypuszczać, nie będąc w stanie zasnąć, obmyślali plany zemsty na śpiących w najlepsze dowcipnych uczniach. Dzień zaczął się obiecująco.
Wypoczęci i radośni uczniowie po zjedzonym śniadaniu przygotowywali się na wyjazd do Gdyńskiego Akwarium. Wycieczkowicze podziwiali tam rozmaite gatunki zwierząt żyjących w wodach. Akwaria prezentowały również bogatą florę wodnych organizmów. Widowiskowe zbiorniki były tłem dla wielu bajecznych zdjęć. Dodatkowo, kreatywni gimnazjaliści, urządzili spektakularną wersję Familiady. Wykorzystując makietę edukacyjną, dowiadywali się nowych rzeczy, przy okazji świetnie się bawiąc.
Następnie grupa ruszyła w kierunku statków: Daru Pomorza i ORP Błyskawicy. Niestety, ze względu na trwające prace konserwatorskie nie udało się w całej okazałości wziąć na celownik Błyskawicy. Dar Pomorza jednak był nie mniej pasjonujący. Wycieczkowicze mieli okazję przemierzyć statek wzdłuż i wszerz, ciesząc oko najdrobniejszymi szczególikami. Kilka chwil później za radą miejscowego dobrego ducha, obejrzeli wystawę plenerową przy Muzeum Marynarki Wojennej. Wbrew pozorom, zaciekawiła ona wszystkich – nie zaś tylko chłopców. Można było zobaczyć samoloty, armaty, działa i wiele innych wystrzałowych eksponatów.
Następnym punktem podróży było sopockie molo. Doskonałe widoki na Bałtyk zrekompensowały grupowiczom godziny chodzenia. Rozłożeni na deskach, pozowali do zdjęć, wesoło gawędzili, zajadali się lodowymi deserami i powoli spacerowali, napawając się morską panoramą.
Zwieńczeniem drugiego dnia ekspedycji był wypad wszystkich chętnych na boisko sportowe. Jak nietrudno się domyślić, rezultatem tak urozmaiconego harmonogramu było zmęczenie. Dlatego więc, wszyscy po zjedzonej kolacji udali się na należyty odpoczynek. Dzień drugi nadmorskiej wojaży dobiegł końca.
Marta